Kopalnia Saldfort

Kopalnia nie słynie z bogatych złóż, za to jest bogata w legendy i historyjki, które ją otaczają. Gdy odkryto złoża rozpoczęto szeroko zakrojone prace kopalniane, w nadziei na wzbogacenie się. Dziś rozwija się jedynie niewielka część kopalni. Górnicy podczas prac natknęli się na gigantyczną jaskinię. Z początku chciano ją eksplorować. Pierwsze wyprawy w jaskini mówiły o ogromnej pieczarze i tunelach, kierujących w głąb ziemi. Przez pierwszy tydzień nic nie zapowiadało katastrofy, jaka miała nadejść. Górnicy, pracujący w najgłębszych zakątkach zaczęli krzyczeć, a co odważniejsi pobiegli im pomóc. Reszta przeżyła, tym razem. Nie odszukano ciał, przynajmniej nie całych, bo gdzieniegdzie walały się fragmenty. Wezwano wiedźmina. Ten szybko uparł się z monstrum, zainkasował sporą sumę. Ludzie wrócili do pracy. Po tygodniu sytuacja się powtórzyła, tym razem nie znaleziono nawet śladów krwi. Kolejny łowca potworów wyniósł głowę potwora, następny parę głów potworów, a raz się zdarzyło, że parę głów jednego potwora.

Słynny łowca potworów Gyoward Chawier powiedział raz: „Może i jestem szalony na tyle, by walczyć ze smokami, ale nie na tyle głupi, by włazić w to leże potworów”.

Obecnie w kopalni można natrafić na grubą drewnianą ścianę wzmocnioną metalowymi kratami wbitymi w skałę. Niektórzy uważają, że szaleństwem jest przekraczanie drzwi, jakie wstawiono. Inni mówią, że szaleństwem było wstawienie tych drzwi, lecz szalonych nie brakuje, więc potwory wciąż kręcą się po kopalni. Wiedzą, że mogą się tam łatwo najeść.

[…]

Studnica

Od wczoraj gadały chłopy, żeby iść pod zamek, bo będzie pan gadał co ważnego. To przyszły. Nalazła się kupa wieśniaków przy bramie. Na wsi i tak wiele rozrywek nie ma. Nie to co w mieście – jakieś egzekucje, masowe mordy. Chociaż w Dorzeczu ostatnio się działo, ale takich rozrywek nikt w Studnicy nie chciał. Wystąpienie wielmoża wydawało się znacznie bezpieczniejsze.

Rosły mąż wyszedł z zamku do ludzi. Normalni szlachcice używali podestu, by przemawiać do motłochu, ale Robyn już teraz górował znacznie nad nimi, a mocny głos niósł się i po okolicznych lasach.

-Mieszkańcy Studnicy! – tłum, który szumiał wieloma pomniejszymi rozmowami, ucichł momentalnie – Otrzymałem list. – wielka łapa uniosła papierzysko do góry, pokazując go ludowi. Nikt w zasadzie nie wie po co, bo z tej odległości, nawet jakby ktoś z chłopstwa potrafił czytać, to by nie zobaczył, co na papierze stoi – List, na którym swój podpis złożył cesarz Emhyr var Emreis oraz cesarzowa Cirilla. – prezentacja listu się skończyła. Wielka dłoń jednak wciąż go ściskała – W liście zaś poinformowano mnie o zbliżającej się w stronę Srebrogórza armi cesarskiej, w skład której wchodzą wojska Cintryjskie. Wojsko ma stacjonować w południowej części Saldfen i wkroczyć na tereny tych, którzy nie ugną się przed wolą cesarza, oraz cesarzowej. – gdy wspomniał o cesarzowej nie mógł ukryć odrobiny rozbawienia – Wszyscy władcy mają się zjawić w Saldfen i złożyć oficjalny hołd przedstawicielom cesarstwa. W liście zapewniono, że cesarstwo weźmie pod protekcję wszystkich, którzy pragną pokoju. – zamilkł.

Wznowił dopiero po parunastu uderzeniach serca.

– Dostałem też drugi list. List od Diuka Vadenkampa, wzywający do wojny i zmasowanego ataku, w celu zdobycia jak największej ilości ziem, przed przybyciem wojsk cesarskich.

W obliczu ostatnich wydarzeń w Dorzeczu oraz Emersvort, chciałbym powiedzieć, iż wasi mężowie i synowie wracają do domu! Nie będziemy dalej brać udziału w tym konflikcie! Przyjmujemy propozycję pokoju, jaką oferuje cesarz.

W tłumie rozległo się parę płaczy, parę radosnych okrzyków. Ktoś zaklaskał. Wizja ponownie zjednaczających się rodzin napełniła wiele serc radością. Ci, którzy obserwowali uważnie Robyna, widzieli jak patrzy na dwa kawałki papieru ściskane w obu dłoniach, a na jego twarzy wyczytać jak z księgi można było, iż ten bije się z myślami.