Słońce chyliło się już mocno ku zachodowi nad Burzanem Wonnym, jednak nazwa ta nijak nie odzwierciedlała już tego zaniedbanego miejsca, które mimo wszystko wciąż tętniło życiem szczególnie po zmroku. Biedota raczyła się tanimi posiłkami w smażalni ryb, niektórzy zaś zapijali smutki wewnątrz pensjonatu, lub na piętrze przybytku zażywali innych rozkoszy dla ciała i ducha u jednej z dziewczyn Matrony Elizy. Te niemal sielską, codzienność amatorów tanich trunków i używek przerwał niespodziewany atak czwórki mężczyzn, którzy bez zbędnych słów wjechali konno w tłum, rozpędzając tłuszcze oraz sporadycznie szlachtując mieszkańców slumsu bez krzty zawahania czy litości. Przywodzący grupie, mężczyzna o długich blond włosach, niczym dowódca oddziału wykrzykiwał rozkazy do swych ludzi, nakazując kolejne bestialskie akty, które te jego ludzie w większości wykonywali. Pośród grupy był również niski, krepy mężczyzna, który miotał jak oszalały zaklęciami. Gdy padły pierwsze ciała, zarówno uzbrojonych jak i tych nieuzbrojonych, poczęli przesłuchiwać każdego kto wpadł w ich ręce wypytując, gdzie kryję się okryty złą sławą Rympałek. Z ust naocznych mówiono iż, gdy na niebie pojawiła się eksplozja światła, która pozostawiła po sobie łunę podobną do zorzy, przywódca grupy najeźdźców nakazał mordowanie świadków, nazbyt wielu jednak umknęło przed ich orężem rozbiegająć się jak w amoku we wszystkie strony w panice… Nim nastał świt, nowa grupa uzbrojonych mężczyzn, zaczęła oczyszczać teren z ciał, a widmo okrucieństwa z minionej nocy zastąpiła prędko szara rzeczywistość, ciche interesy i smród biedoty przywracającej pozorną normalność na tereny Burzanu.
Obcy we wsi
Sielski spokój we wsi Studnica został przerwany obfitującymi w emocje wydarzenia, jakich miejscowi nie uświadczyli nawet podczas festynu nocy kupalnej. Rozprawiali o tym wszyscy od miejscowych sadowników, po baby we wsi, które niczym kwoki gdakały pomiędzy sobą wyraźnie poruszone. -Ja ci Edek mówię, wieczór inwentaryzacji był i krzątamy się z magazynierem
-No ale tak od razu napaść? Postrzelić z łuku tak przy ludziach…
-Słuchaj, nie wiem o co szło… Ten blondas jakiś nerwowy, nietutejszy i widać coś nim miotało. Może wciągnął coś, choć nie wyglądał na takiego. Czyściutki i wypielęgnowany taki.
-Ale w rzyci to mam! Opowiadaj czy rozkradł co i czemu ustrzelić chciał Zenka jakby ten jaką kuną był co mu kurniki przetrzebia?
-No siedział taki nerwowy, przyglądał się Zenkowi jak z litami tych dóbr skrupulatnie podliczał i głowił się a wiemy że mu to idzie długo bo poza liczeniem jabłek to on… Tak sam wiesz.
-Ehe… No i?
-Hem, siedział, siedział i nie wytrzymał. Zerwał się, po łuk sięgnął i strzelił do niego, ot co! A Zenio nasz drąc ryja wybiegł po straż, poruszenie i każdy patrzył co się u licha dzieje… Tamten blondas na konia wskoczył, pośpiesznie pogalopował gdzieś na północ, może do Polnej. Nie wiem… Tak się owak, nie skradł nic. List gończy wystawili ale cholera wie za kim tak naprawdę.
-A to durny ćwok! Dobre że chociaż nikomu nic się nie stało. Trza tych na Polnej ostrzec!
Na drzewie
Kartka przyczepiona do brzozy przy Jeziornicach
Dobrzy ludzie ogłoszenie! Lada dzień jeno świecić bedziem Midaëte. Jak co pełny rok jeno dzień siódmy nastanie miesiąca szóstego o dwudziestej godzinie (04.06 godzina 20:00) zbierzemy na placu tam gdzie turnieje były co by obtańcować i objeść nadejście letnich dni. Będą i zabawy i będzie jadło dla wszystkich a i nawet jakie tam nagrody mamy, czy ze ze wsi czy ze miasta każdego ugościmy byle by zwady nie szukał a i dziewek nie bałamucił. Jeno w tym roku rozejdziem się wcześniej co by jak zeszłego utopce pijanych nie ganiały tedy nie ma co złego kusić…