Atak znienacka

Emersvort

Z powodu zamknięcia depozytu wszyscy mieszkańcy stolicy zostali zmuszeni wyprawiać się do najgorszej dzielnicy miasta, jeśli chcieli cokolwiek załatwić. Choćby wypłatę pieniędzy. Ów traf chciał, iż drugi depozyt znajduje się w slamsie. Z rzadka odwiedzany przez znamienitszych gości, o ile wcale, otaczał go motłoch i hołota najgorsza.

Tego wieczora pewien jegomość, ubrany w najlepsze szaty w jaskrawych barwach, tak różniących się od brązowej szarości otoczenia, wracając z ów okropnego miejsca został zaatakowany przez niezidentyfikowanego człeka. Jedni mówią, iż to te mocne kolory zachęciły napastnika, wszak mówiły one, iż mężczyzna odziany we fiolet i złoto to ktoś ważny, ktoś z wyższych sfer. A kto mieszkał we stolicy dłużej, od razu mógł się zorientować, kim ów ofiara była. Tacy to zawsze mają interesujące przedmioty. I pieniądze.

Inni mówią, iż to z powodu niedawnych zamieszek ludzie się buntują i atakują kogo tylko zobaczą. A że widzieli akurat szlachetnego, to nerwy im puściły, wszak to ich wina!

Rannego szlachcica zabrano do szpitala, gdzie został starannie zbadany i opatrzony.

Zarzewie

– Szósty raz Ci już tłumaczę, odkładaj te narzędzia i mnie posłuchaj, bo to ważne rzeczy są!

– Przecież Cię słucham! – co było tylko częściowo prawdą. Łukmistrz skupiał się bardziej na sklejaniu desek żywicą, niż na słuchaniu swojej urokliwej żony – Po co się to wojsku zbiera?

W końcu jednak odłożył narzędzia. Matka mu powtarzała, że złość piękności szkodzi, a w jego mniemaniu wygląd młodej żony był jej jedynym atutem.

– A Ty wiecznie tylko w tych narzędziach siedzisz! Nic nie wiesz! Wcale się tą… poli.. polistyką nie interesujesz, a to przecież…

– Mi się wszystko dobrze styka.

– ZOSTAW TE NARZĘDZIA! – żona pacnęła ścierą po łapach męża, który już miał wracać do roboty. – Wojska czarnych się zbierają w Dorzeczu. a dopiero co sojuszników stracili i teraz ich armia słabsza, a naszą ostatnio wzmocnili najemni zbóje! Tedy szansę mają nasi pobić czarne dużą.

– A skąd Ty durna babo to wszystko wiesz?

– Od Wasiakowej.

– A ona skąd wie?

– Bo szwagier krawcowej, która szyła Wasiakowej kieckę, ma kolegę którego brata ojciec jest byłym strażnikiem i zna kogoś z zamku, który mu to powiedział. ZOSTAW!

– Nie sięgałem nawet przecież.

– Ale patrzyłeś! Cicho siedź, na mnie patrz i słuchaj! Więc się zbiera na bitwę dużą, a Ci co wygrają pewnikiem pójdą dalej! A dalej od Dorzecza to jest tylko Zarzewie!

– Kurwa! – olśniło łuczarza – Znaczy że tu przylezą jak przegrają nasi bitwę! To będą nas oblegać! Dlatego strażnicy pilnują zbiorów! Pakuj się kobito. Jak zaczną oblegać gród, to do zamku mogą nas nie wpuścić, bo jedzenia mało! A czarni w Dorzeczu już ludzi za nic palili! Trzeba się zbierać póki czas.

Żona zakryła czoło dłonią, wzrok wbijając w ziemię. Wzięła głęboki wdech i pełnym sarkazmu tonem wyrzuciła z siebie:

– Co ja bym bez Ciebie zrobiła? Jak dobrze, że mam takiego zaradnego chłopa!

– Tak tak, nie gadaj tylko idź i nas pakuj… – odpowiedział jej pełnym wyższości tonem, sarkazmu nie zauważając. – Ja muszę tu jeszcze te deski wzmocnić jak chce dobry łuk zrobić…

[…]

Interes, jest interes! Warto zarobić nieco zawsze!

Z Zarzewia zbiegają ludzie obawiający się wojny i głodu po nieudanych zbiorach. Z Emersvort zaś wielu niezachwyconych ostatnimi wydarzeniami mieszczan. Kto by chciał dzień w dzień chodzić placem, na którym znalazło się zwłoki własnej matki dźgniętej przypadkiem w tłumie, gdy straż naparła na awanturników?

Tedy tanio! Taniutko! Za parę florenów można paru pachołków nająć, co dostarczą graty pod wskazany adres!