Czas wojny

– Gadał, że Nilfgaardczyki ludzi mordowali we Dorzeczu. Bezbronnych takich! Żywcem ich palili! Że Diuk to życie własnych ludzi ma w dupie… ale tako ładnie, dupie nie mówił, tylko jakie insze słowa. No wieta, szlachcic, to gadać umi.

– Ta! Szlachcic, to żem na służbie był wtedy i zamknąć nie lza szlachcica, to mnie Gandir wysłał na zamek powiedzieć, że szlachetny aep Briten gada na placu. Że oni na zamku będą wiedzieli, co gada. Tom poleciał.

– No i co no i co?

– No nic… Powiedzieli na zamku, że go nie ruszać, bo najprawdziwszą prawdę gada. A pan Thorren to sam by pewnie dorzucił do tego, co pan Aep Briten gada. Bo ludzi jego martwych znaleziono w Dorzeczu, co wysłani byli, co by tam sprawę zbadać mieli i że nie tylko chłopów mordowano tamoj wtedy, ale i szlachcica! Szlachcica ze samego Nilfgaardu!

[…]

26 październik 1272 r. miłościwie nam panującego Diuka Vadenkampa – Emersvort

– Na Wielkie Słońce! Wnieście go tutaj! – prędkim ruchem podniosła się z krzesła i wskazała drzwi do salki. – Połóżcie go na łóżku.

Dwaj mężczyźni w nilfgaardzkich opończach wnieśli bezwładne ciało do pomieszczenia i położyli we wskazanym miejscu.

– Doktorze! – wrzasnęła wręcz gdzieś za siebie.

Do izby wkroczył miejscowy lekarz, nachylił się nad pacjentem i niemal od razu wyprostował.

– Nie ma czego ratować. Zgon. Jak mniemam na miejscu. – spojrzał na strażników, którzy ów pacjenta wnieśli. – Dlaczego taki poparzony? – widać było jego poddenerwowanie.

Strażnicy spojrzeli po sobie. Westchnęli ciężko.

– Żona jego w połogu leży. Ledwo mu się syn urodził, pierworodny, a jakże! A już półsierotą został… Jak ja powiem to Annie? – potarł dłonią swe spocone czoło, uprzednio hełm zeń ściągając. Zaraz weszło dwóch kolejnych, niosąc drugie ciało. Ułożyli je na innym wolnym łóżku. Przy tym zraz było widać, że nie żyje. Poszarpany. Poparzony. Lico zakrwawione. Brak dłoni prawej.

Doktor spojrzał na strażników, wyprostował się i zmierzył ich wzrokiem.

– A ten? – dłonią drugie ciało wskazał. To trudne do zidentyfikowania.

– Szaleniec. Szaleniec, powiadam! Lojalista z pewnością! – odparł ten sam strażnik, który i wcześniej przemawiał. – Odpowiedzą za to! Odpowiedzą! – warknął z wściekłością.

W godzinach wieczornych w Emersvort, tego jesiennego dnia stała się tragedia.