Bunt przeciw niesprawiedliwości

Złotowłosy młodzieniec wdrapał się na skrzynie. Jego ubranie sugerowowało, że nie pochodzi z tej cześci miasta. Gdy przemówił do tłumu ludzi w obdartych ubraniach, z początku szykowało się na rzucenie kamieniem, albo łajnem. Slams nigdy nie słynął z miłości do „czarnych”, jednak słowa chłopca szybko trafiły do mieszkańców. Jego przemowa był pełna złości ukierunkowanej na władzę. Na to jak, źle są traktowani. Do tego opowiadał o plotce, która już od dawna szumiała wśród prostego ludu w różnych wersjach, ale sprowadzała się do tego, iż wysłannicy diuka to mordercy, nieliczący się z życiem zwykłego człeka. Kiedy tak opowiadał o chęci mordu, jaki doprowadził do rzezi w Dorzeczu, nie wiedział ile chęci mordu wzbudza w swoich słuchaczach.

Straż pojawiła się dość licznie. Próbowali się przedrzeć przez tłum, który zebrał się wokół młodzieńca, lecz nim im się tu udało, chłopak zniknął z zaimprowizowanej mównicy i wmieszał się w tłum. Stróże prawa zabrali się za poszukiwania. W ręce trafiły pałki, których używano ochoczo, gdy tylko ktoś stawiał opór przy rozchodzeniu się. W ruch poszły kamienie i nieznanego pochodzenia jeszcze ciepłe odchody. Straż musiała teraz używać pałek do walki, nie do obrony. Po szarpaninie sporo awanturników trafiło do aresztu, lecz żaden z nich nie miał na głowie złotych włosów, za to sporo było mocno pijanych.