Zachodnie Słońce

Błyski na horyzoncie w pierwszej chwili zaalarmowały straż portową i celną, którą zaraz w stan gotowości postawiono. Dopatrując się w tym zjawisku działania sił magicznych zapobiegawczo posłano i po nadwornego czarodzieja. Ku zdziwieniu ogólnemu na miejscu go jednak nie zastano, choć legenda głosiła przecież, iż zamknięty był klątwą albo i aresztem w najwyższej komnacie tej najwyższej, zdobionej srebrem i złotem, wieży w stolicy.

Migotliwy lęk portowców z czasem przybrał inne kształty. Wymalował się wyraźniej, konturami okrętu o nieco poszarpanych, zielonkawych żaglach, zdobionych złotem na burcie – i jak się zdaje – nie tylko na niej. Dziób okrętu przez fale prowadziła nie kobieta zaklęta w drewnie, a wąż z głową zakrytą egzotycznie zdobionym hełmem. Wąż owy, pręgowany był barwą i majestatycznymi żłobieniami, choć ciosany kanciasto. Było w tej sztuce coś imponującego, zatrzymującego wzrok ciekawością i czymś niespotykanym, nietypowym. I tu nie brakło gładkości złotych elementów, rozpraszających promienie słońca, odbijających je jak rozkołysane grzbiety fal w letnie południe, oślepiające wzrok ową świetlistą grą.

Zahrat Alsahra zacumował nieopodal Emersvort, we wtorek po południu, 22 lutego roku 1272, czekając na zezwolenie służb celnych do zadokowania w porcie.