W poszukiwaniu schronienia

Grupa ubranych na biało kobiet szła wolnym krokiem w stronę bram miasta, obładowany stary koń człapał za nimi załadowany pakunkami, i różnego rodzaju tobołkami. Najstarsza z kobiet idąc śpiewała pieśni błagalne a młodsze z kobiet akompaniowały jej wznosząc modlitwy ku niebu. Wędrówka ich była niestrudzona, przeszły przez miasto budząc ciekawskich mieszkańców swoimi pieśniami, następnie kroki swe skierowały w stronę klasztoru braci Lebiodzistów.
Gdy minęły jego bramy śpiewy ustały, naprzeciw kobietom wyszedł bardzo stary mnich, podpierając się laską. Zwrócił swe kroki na spotkanie kobietom w bieli.

-Witaj matko przełożona, Rhae. Nie spodziewałem się waszej wizyty – rzekł starczym głosem i spojrzał na kobietę ze zmartwieniem na twarzy.
-Bądź pozdrowiony Przeorze Ezechiełuszu, jak pewnie się domyśliłeś już. Nasza wizyta nie jest z naszej woli własnej. -w oczach starszej kobiety dało się zauważyć desperacje, za starszą z kobiet niepewnie stała mała grupka młodszych kapłanek przysłuchująca się rozmowie.
-W rzeczy samej, w rzeczy samej – staruszek pokiwał powoli siwą głową.
-Pragniemy byś nam udzielił tymczasowego schronienia, Wyślemy list do Stolicy z prośbą o kwaterunek. Na ten czas potrzebujemy dachu nad głową– miedzy nimi zapadła chwila ciszy, trawała ona dłuższą chwile.
-Musiałyśmy uciekać z Zarzewia, kaplica została przejęta przez nilfgaardzkich żołdaków. Gdy przejęli miasto był przez chwile spokój, jednak gdy tylko dowodzący opuścili Zarzewie nie jest już tam bezpiecznie przebywać, jeden z nich zaatakował moją uczennice… – Głos jej się łamał ale w oczach miała nadal powagę i spokój. – Jeśli odmówisz Bracie nie będziemy miały wam tego za złe.
Przeor pokiwał głową znów, i spojrzał na nią dobrotliwie.
-Lebioda rzekł kiedyś, jeśli spotkacie kogoś kto domu nie ma przyjmijcie go do siebie, jednak zważajcie co by nie przyjmować złodzieja bo wam dobytek wyniesie- Po tych słowach dał znać współbraciom by pomogli akolitkom wnieść rzeczy.