Facet w zielonym zniszczonym fraku stał na podeście i oczami lustrował swoje dzieło krytycznie. Niżej pod nim dumnie choć krzywo stał wielki zielony świerk. Mężczyzna tak był zajęty poprawianiem drzewka, że nie zauważył jak za nim pojawił się strażnik w opończy w kolorze zbliżonym do jego chojniaka. Strażnik przyglądał się dłuższą chwile drzewku po czym wypalił do choinkowego.
-Te Panie, a pozwolenie na handel to jest?
Chłop jakby wyrwany z letargu spojrzał na tego w zbroi. -pozwolenie? Jakie pozwolenie? – odparł szczerze zaskoczony
-a to na handel pozwolenie trzeba? Gdzie to takie zdobyć? – chłop z kolek się otrzepał.
-A w urzędzie miejskim – burknął strażnik wpatrzony w drzewko.
Chłop po głowie się podrapał wpierw zniszczona czapkę zdejmując.
-A długo to trwa? Te zdobycie pozwolenia?
– A nie długo, jak nie będzie kolejek to może z miesiąc…
– Jak miesiąc… Przecie za miesiąc to ja mogę na opal je co najwyżej wystawić…
Strażnik wzruszył ramionami przyglądając się dalej jednej z choinek a sprzedawca podążył za wzrokiem zbrojnego i postanowił zaryzykować. Podszedł bliżej i cicho rzekł -Może jakoś się dogadamy…piękne drzewko prawda?
[…]W lesie obok Saldfortu drzewa szumiały cicho pokryte jesiennym szronem, pozbawione liści stały niczym smutne posągi minionego lata. Chłodny wiatr szarpał ogołoconymi konarami świszcząc melodie jesieni. Na skraju stawu który przylegał do lasu kaczki siedziały na brzegu napuszone chroniąc się przed chłodem swoim własnym pierzem. Gdy nagle coś sprawiło że rozłożyły skrzydła i jedna przez drugą wzleciały wystraszone w niebo.
Cos poderwało stare zeschnięte liście i zakotłowało nimi tworząc wir, z minuty na minutę coraz więcej liści podrywane było do góry a tworzący się z tego lej wyciągał z ziemi dziwny obiekt. Magia zaświszczała i zamigotała, a z ziemi wyłoniło się coś co po dłuższej chwili przybrało kształt starej studni.
Lekko zapadnięty i porośnięty mchem daszek nie zwracał jakoś szczególnie uwagi., jednak było w niej coś więcej. Gdy się spojrzało do środka widać było gwiazdy mimo iż dach zakrywał niebo a pora dnia była dzienna. Patrząc w toń miało się wrażenie jakby studnia otwierała coś co skryte było w sercu osoby która weń patrzyła. Jakby wyciągała z serc marzenia i obawy. Jakby chciała te marzenia spełnić…