Gdzie smok tam smokobójca

Z desek trzymasztowego statku zeskoczył na pomost zwinnie starszy już mężczyzna, o twarzy pokrytej bliznami i zmarszczkami jednak o w wzroku bystrym i czujnym. Rozejrzał się po placu w Starorzeczu i zaraz jakby leniwie w górę spojrzał, oczami czegoś na nieboskłonie wyglądał. Poprawił tobołek na plecach i podrzucił estok który miał w pochwie na plecach.

Podszedł zaraz do jednego z mieszkańców i zapytał go o coś. Młody rybak wskazał rękawicą drogę, która prowadziła w stronę Pensjonatu. Siwy jeszcze raz zagadał inną już tonacją głosu. Wymiana zdań trwała krótko i gdy chłopak z wystraszonym wzrokiem zapytał o coś, starszy odpowiedział spokojnie nawet nie patrząc na niego.

-Zawsze jest szansa że się umrze. Jednak gdy ktoś dożywa sędziwego wieku w zawodzie w którym umiera się zwykle młodo to znaczy, że jest sie w tym co robi kurewsko dobrym – odparł szczerząc się i poszedł leśną droga poprawiając ciężkie tobołki prosto we wskazaną stronę.

[…]

16.02.1273 Saldfort

Komorzy Diego kończył właśnie jedzenie kolacji kiedy do jego komnat zapukał jeden ze służących.

-Można wejść- zaprosił, odkładając sztućce na talerz i ocierając kąciki ust szmatką. Służący wszedł ukradkiem i ukłonił się z należytym szacunkiem.

-Panie Komorzy, przybył pan co mówi, że smoka ubił tego naszego, tego co nad miastem latał.

-Zatem na co czekasz? Przyprowadź go tu czym prędzej- służący ukłonił się i zaraz znikł za drzwiami. Chwile potem słuchać było w korytarzu głosy wystraszonych służących i zaniepokojonych strażników zamkowych. Zaraz po tym w drzwiach jadalni stanął starszy mężczyzna z jednym tylko okiem. Na plecach miał przytroczony wielki gadzi łeb. Skinał na komorzego oszczędnie.

-Wedle umowy Panie Diego, łeb Hidroptisa.- przymrużył oko – gad jest martwy, legowisko sprawdzone, a jaja zniszczone. Opłaciłem też jak poleciłeś ludzi i wiedźmina do roboty- jego jedno szare oko łypnęło na elegancko ubranego- Liczę na hojną zapłatę. – Zrzucił łeb potwora na dekorowany dywanik brudząc go na pół rozeschłą krwią.

Komorzy wyszedł za stołu i podszedł do łba przyglądając mu się uważnie.

-Fascynujący okaz, ciekawe czy można go oprawić jakoś. Pięknie by wyglądał w sali gościnnej.

-To już nie moja działka. Płać pan jak umowa była- rzucił jednooki zniecierpliwiony widać.

-Bez nerwów, jak rzekłem tak zapłacę – wyciągnął pozłacaną szkatułkę i do woreczka atłasowego nasypał sporą ilość brzęczących monet. Jednooki pokiwał zadowolony gdy dostał woreczek do ręki.

-Lubię solidną zapłatę za robotę – schował worek do torby

-A ja lubię solidną i szybką robotę – powiedział Diego i znów począł przyglądać się wielkiej uciętej głowie.

-Tak będzie wyglądał idealnie w stali gościnnej…